Czy można zdusić reżim Putina samymi
gospodarczymi, politycznymi i dyplomatycznymi sankcjami – nie
doprowadzając do wojny? Można. Dziś to jeszcze jest możliwe.
Jutro zatrzymać Putina będzie można tylko wojną – mówi
rosyjski historyk, współautor słynnych książek „Wysadzić
Rosję” oraz „Korporacja zabójców” dr hab. Jurij Felsztyński
w rozmowie z Olgą Alehno („Codzienna”).
|
dr hab. Jurij Felsztyński |
Dlaczego Putin zdecydował się na
okupację Krymu?
Krym to pierwszy etap dużego planu,
który składa się z kilku części. Jedna z nich to oczywiście
przyłączenie Ukrainy do Rosji. Druga – przyłączenie Białorusi.
Ponadto ostatnio dosyć dużo przedstawiciele władz Rosji mówią o
separatystycznym mołdawskim regionie Naddniestrze, do którego z
Rosji można dostać się wyłącznie przez Ukrainę. Są również
jakieś inne części planu, których dziś możemy jedynie się
domyślać.
Obecnie w sposób sztuczny wszczyna się
na Ukrainie wojnę domową między wschodem i zachodem. To wszystko –
jak powiedziałby Władysław Surkow, jeden z kremlowskich ideologów,
autorów zajęcia Ukrainy – „technologia”. Na fali wojny
domowej armia rosyjska wejdzie na Ukrainę, jak w 1939 r. Stalin
wszedł do wschodniej Polski, „uwalniając” ukraińskich i
białoruskich braci spod polskiego ucisku. Jednak w tym wypadku
wszystko przewidzieć jest trudno. Wiele zależy od takich czynników,
jak: siła sprzeciwu Ukraińców, poziom oburzenia świata oraz
poziom gotowości rosyjskich wojsk do zabijania Ukraińców.
Następnym celem Moskwy będzie
przyłączenie Białorusi. Ale ten cel wydaje się Kremlowi łatwy do
osiągnięcia. Białoruś nigdy nie była państwem w pełni
niezależnym, i to będzie jednym z głównych argumentów Moskwy.
Strategicznie Białoruś daje bardzo ważne dla Rosji dojścia do
wschodnioeuropejskich granic. Granic Litwy, Ukrainy Zachodniej i
Polski.
Zorganizować zamieszki na Białorusi
będzie bardzo łatwo. Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka
na Zachodzie nie jest popularny, jego nikt nie będzie bronił. Nie
ma szans na samodzielne przeżycie. Czyli tak naprawdę on żyje
tylko dopóty, póki Putin pozwala mu istnieć. Łukaszenka sam to
rozumie. Nie ma ustępstw, na które Mińsk mógłby pójść i które
Putin przyjąłby jako opłatę za zachowanie niezależności
Białorusi. Zajęcia Białorusi można dokonać w bardzo krótkim
czasie.
|
"Córki oficera" na Krymie |
Po co Putinowi wojna z sąsiadami, ze
światem?
Putin ma irracjonalne podejście do
geopolityki i kwestii narodowej. Kiedyś powiedział, że dla niego
osobiście rozpad ZSRS jest największym nieszczęściem. Rosja (jej
władze i obywatele) jest krajem zakompleksionym. Z jednej strony to
kraj olbrzymi o niezliczonych bogactwach naturalnych. Można tylko
pozazdrościć. Z drugiej – Rosja uważa, że wszyscy jej
nienawidzą i że wszystkie nieszczęścia w Rosji powodują wrogowie
zewnętrzni. Jest to utopia i wymysł, ale w to wierzy zarówno
naród, jak i rząd. Nikt nie potrafi rozróżnić, gdzie prawda,
gdzie mit, a nawet nie próbuje. To daremna praca. Tak było również
wcześniej. Teraz trudno zrozumieć: czy Lenin i Stalin byli
szczerymi komunistami, czy tylko wykorzystywali socjalistyczną
utopię dla osiągnięcia władzy? To samo dotyczy Putina: czy on
szczerze wierzy w zagrożenie zewnętrzne, czy jest to pretekst dla
realizacji projektu odbudowy ZSRS?
Rosja dziś nie jest krajem
demokratycznym. Nie ma realnej opozycji i wolnej prasy. A kiedy tego
nie ma, bardzo łatwo poddać się złudzeniom i popaść w marazm.
Nikt nie krytykuje i nawet delikatnie nie czyni aluzji: a może nie
masz racji, może są inne możliwości? Putin sam stworzył system
bez oporu przeciwko władzy. Otoczył się ludźmi, którzy szczerze
albo za pieniądze absolutnie we wszystkim się z nim zgadzają.
Dostosowuje rzeczywistość do swojej wizji. Nie ma człowieka lub
grupy ludzi, która powie: „Władimirze Władimirowiczu, pan
zwariował. Czy pan czasami patrzy na kalendarz? Mamy rok 2014 r.,
nie 1938 r.”.
Czy może tak długo trwać? Z
historycznego punktu widzenia – nie. Takie wsparcie nie jest warte
złamanego grosza. Wystarczy zabrać rosyjskiej „elicie” American
Express i MasterCard i wsparcie wyparuje.
|
9 maja Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew odwiedzą Krym |
Jak w Pana opinii na agresję Kremla
powinna odpowiadać Ukraina?
Łatwo to mówić, mieszkając w
Bostonie. Przecież ja nie będę ryzykował życia w tej wojnie.
Jednak powiem tak: są wypadki, kiedy trzeba walczyć. Zachód jest
skonstruowany tak, że póki nie poleje się krew – wydarzenia nie
są odbierane jako poważne. Amerykańskie programy informacyjne w
ogóle nie zwracały uwagi na to, co się działo na majdanie, póki
nie zaczęto zabijać ludzi. Niestawianie oporu przez Ukraińców
doprowadzi do pełnej okupacji kraju. Ale da się odeprzeć rosyjskie
wojska z bronią w ręku. Kraje bałtyckie przed II wojną światową
poddały się Stalinowi bez walki i straciły wolność na długie
lata. Finlandia, która się broniła, utraciła pewne tereny, ale
wolność zachowała. Więc Ukraińcy mają jedno wyjście – bronić
się. Agresor zrozumie tylko siłę.
Jak może przebiegać atak Rosji na
kraje bałtyckie i Polskę?
Ja bym podzielił to pytanie na dwa
aspekty: kraje bałtyckie i Polskę. Kraje bałtyckie były w
składzie ZSRS. Z tego powodu we wszystkich trzech republikach
mieszka pewna liczba Rosjan. Najbardziej niebezpieczna sytuacja ma
miejsce na Łotwie, gdzie rosyjskojęzyczna mniejszość stanowi
blisko 40 proc. ludności. Mając taki atut w liczbach, Rosja mogłaby
nie tykać Litwy z Estonią, a zająć samą Łotwę. Jednak przez
Litwę można przejść do Królewca, tak samo jak do Naddniestrza i
Krymu – przez Ukrainę. Ryzyko konfliktu z NATO będzie takie samo
w wypadku, gdy rosyjskie wojska wejdą tylko na Łotwę, i jeżeli
zajmą wszystkie kraje bałtyckie. Wysłanie wojska na Łotwę, nie
tykając Estonii i Litwy, jest niemożliwe również ze względów
wojskowych: rosyjskich żołnierzy będzie łatwo wziąć w kleszcze
atakami ze strony Litwy i Estonii. Kraje bałtyckie zatem będą
zajmowane jednocześnie.
Polska będzie ostatnia na liście
Putina. Ale mówimy teraz o czymś innym: jeżeli Putin zajmie kraje
bałtyckie, pozostaną dwie możliwości rozwoju sytuacji –
kapitulacja krajów bałtyckich (a wraz z nimi Europy i USA) przed
Rosją lub rozpoczęcie III wojny światowej. Myślę, że pierwszy
scenariusz jest niemożliwy. Nie mogę sobie wyobrazić zwycięskiego
marszu rosyjskich wojsk na Ukrainie, w Mołdawii, na Białorusi i w
krajach bałtyckich. Pozostaje drugi scenariusz. I wtedy Polska staje
się jego integralną częścią jako członek NATO.
Co mogłoby powstrzymać Putina?
To samo, co mogło powstrzymać Hitlera
– tylko siła. Bez wątpienia militarnie Rosja dziś jest słaba –
tak samo słaba, jak były Niemcy w 1938 r. A nawet o wiele słabsza
niż Hitler w 1938 r. Hitlera bowiem wspierały jednak Włochy,
Japonia i w latach 1939–1941 Stalin. Lecz Rosji dziś nikt nie
wspiera, ona jest w zupełnej izolacji. Po okupacji Wschodniej
Ukrainy Rosja stanie się mocniejsza: tam są fabryki produkujące
czołgi, rakiety oraz złoża minerałów. Tracąc wschód, Zachodnia
Ukraina stanie się krajem rolniczym, nic więcej. Putin bardzo
dobrze rozumie, że rozmowy o połączeniu z rosyjskimi „braćmi”
na Ukrainie to również zasłona dymna dla zajęcia strategicznie
ważnych, rozwiniętych pod względem przemysłowym regionów
Ukrainy. Są one potrzebne wojskowemu przemysłowi Rosji, którym
kieruje pierwszy wicepremier, typowy rosyjski nazista Dmitrij
Rogozin.
Czy można zdusić reżim Putina samymi
gospodarczymi, politycznymi i dyplomatycznymi sankcjami – nie
doprowadzając do wojny? Można. Dziś to jeszcze jest możliwe.
Jutro zatrzymać Putina można będzie tylko wojną. Za rok problemy,
z którymi się zetkniemy, jeżeli dziś nie powstrzymamy Putina,
będą innego rodzaju. Będziemy mówili wówczas nie o zakłóceniach
w dostawach gazu z Rosji, lecz o zakrojonej na szeroką skalę wojnie
z Rosją ze wszystkimi jej następstwami. Im szybciej zrozumiemy
rozmiar grożącej nam tragedii, tym wcześniej przystąpimy do
zapobiegania katastrofie. Dziś jeszcze można jej zapobiec
niewielkim kosztem. Zresztą to dotyczy również Rosjan.
Historycznie Rosja we wszystkich wojnach traciła więcej ludzi niż
wszyscy inni ich uczestnicy.
|
Zielone ludziki w rosyjskim stylu |